piątek, 12 kwietnia 2013

Rozdział 6 Scream & Shout

 

Scream & Shout

Promienia słońca przebijające się przez mikro otworki żaluzji, dotarły wprost do moich oczu. 7:30 Spałam zaledwie cztery godziny. Ale za to najspokojniejsze i najmilsze cztery godziny. Po raz pierwszy nie śnił mi się koszmar ,tylko jednorożce biegające po łące z waty cukrowej .
Czy Liam może być tą 'siłą' , o której pisała mama. To dzięki niemu znowu uśmiechnęłam się naprawdę . Ale gdyby nie kłótnia  z Kamelą , nawet bym nie otworzyła pamiętnika. A może to miejsce?
Zastanawia mnie jedna rzecz. Kiedy mama zaczęła chorować ? Czy ktoś wiedział o jej chorobie?
Przetarłam jeszcze zaspane oczy i wygramoliłam się z ciepłej pierzyny. Doczłapałam się do dużej szafy, która była z 3 razy większa od tej z domu dziecka.Wyciągnęłam z niej szarą bluzę, czarne rurki i vansy w tym samym kolorze. to , że tak narzekam na dom dziecka , nie oznacza , że nie maja żadnych plusów. Co miesiąc dostawaliśmy kieszonkowe i przesyłali mi na konto pewną część spadku na konto. Całkowitą kwotę dostane dopiero po ukończeniu osiemnastu lat . z tego co słyszałam to nie są małe pieniądze Nie dziwię się , mama prawniczka , tata producent muzyczny . Byli z dwóch różnych światów , a pasowali do siebie idealnie. Zawsze wracali do domu o 15 lub 16, żeby spędzić ze mną więcej czasu. Powędrowałam szybciutko do łazienki. Wykonałam wszyściutkie czynności związane z poranną toaletą i zbiegłam na dół do kuchni. Wszyscy jeszcze spali , a mój brzuch krzyczał : Where's the food ?!. Chciałam zrobić wszystkim niespodziankę , więc postanowiłam , że zrobię śniadanko .Zaczęłam smażyć jajka na szynce , a pełnoziarnisty chleb włożyłam do tostera . Zaparzyłam kawę, której zapach rozniósł się po całej kuchni i wlałam do dzbanka sok pomarańczowy. Gdy zdjęłam ostatnie jajko z patelni , szybko nakryłam do stało .  Zdążyłam w samą porę , bo rodzinka już schodziła po schodach.
- Maju nie trzeba było .- oznajmiła Karen, całując mnie w policzek .
- Trzeba , trzeba. To taki gest wdzięczności za adopcje.
- Co ty wygadujesz ? To dla nas czysta przyjemność - zaśmiał się Geoff .
-Nie wiem , czy powinnam , bo dopiero tu przyjechałam, ale mogłabym pojechać z Liamem do chłopaków?- Chłopak spojrzał  na mnie ze zdziwieniem w oczach , ale i wielkim uśmiechem.
- Sami mieliśmy Ci to zaproponować, bo wyjeżdżamy za 3 dni w delegacje na dwa tygodnie i musiałabyś zostać na ten czas sama. Balibyśmy się o Ciebie , a tak mamy pewność , że będziesz miała opiekę pięciu chłopców.  - skończyła mama. Aha , czyli oni mieli wszystko zaplanowane. Ciekawe...
- Wy tu gadu gadu , a ja tu z głodu umieram .A na stole same pyszności. - Liam dosiadł się do stołu i zabrał się za jedzenie.
- To tylko jajka na szynce  ... - reszta domowników dosiadła się do stołu.
- Ale jakie pyszne..
- Nie słodź Payne , nie słodź
- Nie wiem czy wiesz , ale ty też jesteś Payne
- No tak , ale dopiero od dwóch dni, a ty od dziewiętnastu lat. - rodzice przyglądali się całej sytuacji. Patrząc na nas wybuchnęli śmiechem.
- Znacie się od dwóch dni , a zachowujecie się jakbyście znali się od dziecka. - śmiał się tata. . Spojrzałam na Liasia , oboje parsknęliśmy  śmiechem. Spojrzałam na małżeństwo , coś sobie szeptali , usłyszałam tylko od Karen : Wiedziałam , że się dogadają . Na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
- No to córcia , powiedz coś o sobie ..- Geoff jest taki zabawny , od pierwszego wrażenia wydaje się być sympatyczny. Opowiedziałam im całą historię. Od początku do końca.
- A czym się interesujesz. ?
- Fotografią. Myślę nad tym kierunkiem. Ten rok mam tak jakby wolny, później zacznę studia.
-No to co dzieciaki ? Liam , pokaż Mai okolice.
- A śniadanie ?
- Liam nie marudź
- Ale mamo …
- Żadne ale
- Tato?
- Przykro , nic nie poradzę – przyglądałam się całej sytuacji . Liam zachowywał się jak pięciolatek .
-Chodź Majka , idziemy. Nawet jeść mi nie dadzą. - pokręciłam tylko głową z niedowierzaniem. 
-Taa .. chodźmy – próbowałam coś powiedzieć , bo nie mogłam przez atak śmiechu
- Ranisz- powiedział w to taki sposób , że nie wytrzymałam.
-Hah.. życie..hah..kotku...hah...życie.
-Idziemy – złapał mnie za rękę.
Szliśmy przez chwile w ciszy. Nagle Liam wypalił
-Naprawdę interesujesz się fotografią ? - zapytał
- No tak ? A co ?
- Ha zabawne.- spojrzałam na niego z wielkim znakiem zapytania w oczach - Mama prawnik, tata producent , teraz brat gwiazda , rodzice bizmesmeni ,a ty pani fotograf .
- Taką mam pasję. Ty lubisz śpiewać i jesteś piosenkarzem , a ja lubie fotografować i chcę zostać fotografem. Czy to jest chociaz trochę zabawne.
-No nie . Ey , mam pomysł . Pstrykniesz parę fotek mnie i chłopakom , co ?
- No dobra. - nie powiedziałam tego zbyt przekonująco , ale cieszyłam się. Spacerowaliśmy do 20. Gadaliśmy o wszystkim . Nie jestem pewna , czy wstanę jutro z łóżka. Jak co noc Liam przyszedł do mnie , aby pogadać , bez tego żadne z nas nie mogło zasnąć.
_______________________________
Jest i szósty . Dziękuję za wszystkie komentarze i wejścia. Ponad tysiąc … WOW …
Dziękuje . W tym rozdziale nie dzieje się nic, a nic .. Więc jest taki ,byle jaki. Ocenę pozostawiam wam :*
 

5 komentarzy:

Szablon w całości wykonany przez Violent na zlecenie Memory na bloga http://zycie-jest-dziwne.blogspot.com/ . Prawa autorskie zastrzeżone