niedziela, 29 czerwca 2014

Rozdział 17. Hej, jestem Luke

- Co ci stało? - dotknęłam jego gorącego policzka - Kto ci to zrobił?
- Nikt mi tego nie zrobił - nie patrzył na mnie, kłamał. - Potknąłem się i uderzyłem. Zdarza się. - dlaczego nie chciałam w to uwierzyć? Nie mogłam. Wiedziałam, że jest coś nie tak. Przez chwilę siedzieliśmy w ciszy.
- Dlaczego mnie oszukujesz? - spytałam z łzami w oczach. - Dlaczego boisz się mi zaufać? Dlaczego nie chcesz nam powiedzieć co się dzieję? Dlaczego nie miałam z tobą kontaktu? Dlaczego nie pozwalasz sobie pomóc? - po moich policzkach spływały łzy. Smutne jest to, że płaczę przez kogoś, na kim naprawdę mi zależy. Że ta osoba mnie rani, w nieznany nikomu sposób. W pewien sposób tęskniłam za nim. Tęskniłam za dawnym, uśmiechniętym Louisem. Tęsknota to dziwne uczucie, z jednej strony obumierasz, bo ona jest silniejsza i przez nią nie możesz funkcjonować, a z drugiej uświadamiasz sobie, ile ta osoba dla ciebie naprawdę znaczy. A ja wiem, że dla niego, nich mogę zrobić wszystko, zawsze.
Wplotłam palce w jego, jak zawsze tak samo, ciepłą dłoń.
- Mycha.- westchnął, a jego mięśnie się napięły- Życie to opowieść pisana z dnia na dzień. Nigdy nie wiesz, co się stanie. Nie wiesz, jakich ludzi spotkasz. Każdy ma swoją historię, każdy ma własny tytuł, początek, rozwinięcie i zakończenie. Najtrudniejsze jest rozwinięcie, bo to od niego zależy jak zakończysz. Nie wiesz, co ci zgotuje los. Nie masz pojęcia, czy ktoś nagle zjawi się w twoim życiu bez twojej zgody. Ja właśnie kogoś takiego spotkałem. Tylko tyle mogę ci powiedzieć, przepraszam - pocałował mnie w czoło, rozluźniając palce i powoli wstając, dodał - Powiem, ale nie teraz. - i udał się do wewnątrz. Schowałam twarz w dłonie, nie kontrolowałam łez, spływały same. Czułam ... właśnie wtedy nie czułam nic. Jakąś pustkę. Coś okropnego. Nie czuć nic, to jakby nie żyć. Ale żyłam, bo oddychałam. Obumierałam psychicznie. Szybko poszłam do swojego pokoju. Nie chciałam, aby ktoś zobaczył mnie w takim stanie. Było mi okropnie smutno. Jestem bezsilna w tej sytuacji. Potrzebuję rozluźnienia. Ogarnęłam się i zeszłam na dół.
- Co dzisiaj robimy? - zapytałam chłopaków, którzy prawie zasypiali na kanapie. - Aha. No to co powiecie na małe wyjście? - spojrzałam na Harry'ego.
- Jestem za. - uśmiechnęłam się.
- No dobra, przyda nam się trochę "odpoczynku" - spojrzałam z niedowierzaniem na brata.- Jutro nic nie mamy zaplanowane, więc czemu by nie. - prawie pisnęłam z radości - Ale może tym razem u nas?
- Serio? - w oczach chłopaków pojawiły się iskierki. Co zrobili z moim bratem?
- Serio, serio. Na co czekacie? Trzeba tu ogarnąć, zrobić zakupy i wiele innych rzeczy. Więc może Maja, Harry i Niall zakupy, Zayn ogarnie muzykę, a my tu wszystko przygotujemy, dobrze? - przytaknęliśmy. Cieszę się, że nie jadę z Louisem, czułabym się nieswojo. Nigdy nie miałam problemu z jego bliskością, ale teraz sami rozumiecie.

***
- Na co tak patrzysz? Bierz to, a nie oglądasz... wszystko - niby tacy imprezowicze, a nic nie wiedzą. Ja mam ich tego nauczyć? Cały wózek przepełniony był alkoholem i jedzeniem. Obawiałam się trochę tej imprezy, niby nic wielkiego - domówka - ale za to moja pierwsza taka impreza.

***
Dom był gotowy, wszystko było na swoim miejscu. Do imprezy została godzina, więc wszyscy poszli się przygotować. Szybko wyciągnęłam jakieś ciuchy z szafy i poszłam do łazienki. Strumienie ciepłej wody odbijały się od mojego ciała. Chciałam tam zostać. Bałam się nowego towarzystwa. Po pierwsze nie znam tam nikogo. Po drugie boję się  braku akceptacji. No bo jak to wygląda? Jakaś gówniara z domu dziecka została zaadoptowana przez rodziców sławnego na cały świat chłopaka, a teraz ... Ludzie są okrutni.

Po dwudziestominutowym prysznicu wykonałam pozostałe czynności. Szybko ubrałam się i zeszłam na dół, gdzie schodzili się już ludzie. Czemu tak szybko?  Podchodziłam do gości i się przedstawiałam. Kris, Mark, Lily, Mike może zapamiętam.  Moją uwagę przykuła rudowłosa dziewczyna w niebieskiej sukience. Moje ciało przebiegł dreszcz. Mogłam się jej tu spodziewać, ale nie byłam na to gotowa. Jezu, to naprawdę ona, to Kamela.
Z każdym krokiem w jej stronę, chciałam uciec. Bałam się tego spotkania. Bałam się jej reakcji. Przy ostatnich dwóch metrach, chciałam zawrócić, ale za późno. Jej brązowe oczy zatrzymały się na mojej twarzy. Kąciki jej ust podniosły się do góry. Usłyszałam kojący głos rudowłosej, jak mówi do mnie w ojczystym języku.
- Witaj Maju. Miło cię widzieć - przytuliła mnie mocno do siebie. Wszystko wróciło. Każde najmniejsze wspomnienie. Do moich oczu napłynęły łzy.
- Tęskniłam - tylko tyle zdołałam powiedzieć. Chwyciłam Kamele za rękę i pociągnęłam ją za sobą do góry. Najwyższy czas by porozmawiać.
Ruchem dłoni pokazałam, aby usiadła, a sama poszłam do szafy szukać jej pamiętnika.
- Proszę, to chyba Twoje -  delikatnie położyłam na ręce dziewczyny jej własność - Dużo się o Tobie dowiedziałam Panną Styles - czuły punkt, znowu. Powinnam się ugryźć w język - Dlaczego mi nie powiedziałaś?Zrozumiałabym. Cieszyłabym się z Tobą. Dobrze wiedziałaś, że najważniejsze było Twoje szczęście. Dlaczego?
- Nie wiesz, jak to było. To jedyne zdarzenie, którego nie opisałam. Wiesz, że ćpałam, ale nie wiesz dlaczego. Z samotności. Moi rodzice nie żyją. Harry wyjechał wtedy w trasę, nic nie wiedział. Chciał mi zrobić niespodziankę. Dużo rozmawialiśmy o wspólnej przyszłości, o tym jak fajnie było by mieć dzieci, kota, dom, siebie na zawsze. W rocznice naszego związku nadal był w trasie. Od rana nie dzwonił, nie pisał, myślałam, że zapomniał. Aż tu dostaje list, a w środku koperty pierścionek. Byłam szczęśliwa jak nigdy w życiu. Ale musiało coś się zepsuć. Trasa została przedłużona, a ja umierałam z samotności. Zaczęłam imprezować. Na początku był tylko alkohol, a następnie trafiłam na niewłaściwą osobę. Zaczęłam przygodę z ćpaniem. Z dnia na dzień czułam większą potrzebę narkotyków. Dlaczego wszystko obraca się przeciwko mnie? Bo sama jestem przeciwko sobie. Niszczę się systematycznie, nie daję sobie żadnej szansy. Dokonuję okrutnego mordu na sobie. W ciąganiu nie było nic złego - parsknęła śmiechem - To takie chwilowe oderwanie się od świata. Prawdziwe zło, kryło się w strzykawce. To tam znajduje się trucizna, nie wiesz, kto brał przed tobą. Ale zresztą to cię nie obchodzi, jesteś za głodna, potrzebujesz tego za wszelką cenę.
  "Gdy robiłeś mi pierwszy zastrzyk wierzyłam, że dajesz mi szczęście. Ale Ty już wiedziałeś , że mnie zabijasz. I cieszyłeś się, że kiedyś nie będziesz umierał sam." 
Ja miałam szczęście, nie zaraziłam się niczym, ale inni tego szczęścia nie doświadczyli. Widziałam dziewczynę podobną do ciebie, jak umierała na moich oczach. Ironia. Miała takie same imię. Myślałam, że to ty, chociaż dobrze wiedziałam, że jesteś w Polsce. Wtedy zrozumiałam, że muszę przestać. Dałam radę, sama. Bez niczyjej pomocy. Harry ci wspominał, jak wyjechałam bez żadnego słowa - skinęłam głową - Musiałam się odciąć, a tak nie chciałam go zostawić. Jak myślisz, dlaczego mnie nienawidzili? Bo wyjechałam bez żadnego pożegnania i zraniłam Harry'ego. Nie czułam się z tym dobrze. Czułam się paskudnie. Po tygodniu zadzwoniłam, że wrócę, ale nie teraz. Codziennie wysyłaliśmy sobie esemesy, jak bardzo się kochamy. Zabawne bo miałam niecałe osiemnaście lat, a już wiedziałam z kim chcę być, kim chcę zostać - spojrzała na swoją dłoń i szeroko się uśmiechnęła - Nigdy nie zostawiłam Stylesa, zawsze miałam go przy sobie, nie ważne jak głupio to brzmi. Nikt o tym nie wiedział, o zaręczynach. o tym, że jesteśmy razem. Ale tak największym błędem było powiedzenie chłopakom o tobie. Nie kontrolowałam się, nie dość, że byłam pijana to jeszcze naćpana. Tak mi cholernie przykro. Nadal mi jest, że cię okłamywałam, że ukrywałam przed tobą tyle rzeczy. Przepraszam Cię. Maju. - spojrzała na mnie swoimi opuchniętymi od płaczu oczami.
- Ja Ciebie też przepraszam. Za wiele rzeczy. I za największe głupstwo na świecie, zerwanie naszej przyjaźni - przytuliłam ją z całej siły.

Już wiem kim jesteś Kamelo Johns (Styles)  

Czasami brakujący element w twoim życiu może pojawić się znikąd, ale wiesz, że już na zawsze

Z minuty na minute przybywało coraz więcej ludzi. Na początku czułam się nie swoje, ale po paru kolejkach z Zaynem rozluźniłam się. Chłopak chwycił moją dłoń i pociągnął w stronę tańczących ludzi. Z tańczeniem nie miałam problemu ze względu na moją przeszłość, a alkohol tylko mi w tym pomógł . Stałam odwrócona tyłem do chłopaka, czując jego dłonie na moich biodrach. Mulat przyciągnął mnie do siebie
Chociaż raz przestań udawać grzeczną dziewczynkę, Kocie - szepnął mi do ucha. Poczułam przyjemny dreszcz na swoim ciele. Zaczęłam poruszać biodrami w rytm muzyki, ocierając się o ciało chłopaka.W pewnym momencie odwróciłam się w jego stronę. Zaczęłam błądzić jedną ręką po jego torsie, a drugą objęłam jego kark : Cool Kids Don't Dance szepnęłam.
- Kocie, ja już nie jestem dzieckiem - przyciągnął mnie jeszcze bliżej siebie, oparł swoje czoło o moje - I mam nadzieje, że ty to wiesz.
- Nadzieja matką głupich - uśmiechnęłam się zadziornie
- Więc jestem głupi, ale nie dzieckiem - wbił się w moje usta, a ja odwzajemniłam pocałunek.
- No jesteś głupi - uśmiechnęłam się - ale wiesz, jak pocieszyć dziewczynę - odwzajemnił uśmiech.
Rozglądałam się w poszukiwaniu reszty przyjaciół. Harry obmacywał się z Kamelą, Liam szedł na górę z jakąś brunetką Nie poznaje go , Louis podrywał jakieś panienki, a Niall rozmawiał z jakimś chłopakiem. Podeszłam do nich. Moim oczom ukazał się przystojny blondyn z pięknymi, niebieskimi oczami.
- Hej, jestem Luke - podszedł do mnie bliżej i rozłożył ramiona. Delikatnie przytuliłam nowego kolegę
- Maja, miło mi.












__________________________________________________________
Hej, jest mi strasznie głupio, że nie dodałam rozdziału przez tak długi czas, ale zrozumcie szkoła. Ostatnie dwa miesiące są najgorsze, ale dałam radę. CZERWONY PASEK !!!! 3 klaso gimnazjum witam :D

Szablon w całości wykonany przez Violent na zlecenie Memory na bloga http://zycie-jest-dziwne.blogspot.com/ . Prawa autorskie zastrzeżone